Prezentujemy subiektywne zestawienie TOP 10 najgorszych horrorów na świecie. 1/11 10. "Wiklinowy koszyk" ("Basket Case"), reż. Frank Henenlotter (1982) Materiały prasowe. Głównym bohaterem filmu jest Duane Bradley (Kevin Van Hentenryck), który przybywa do Nowego Jorku z tajemniczym wiklinowym koszem pod pachą.
i Zwyrole z Poznania przesłuchani Horror 14-latki Uprowadzili, uwięzili, bili, przypalali papierosami i zgwałcili. Tak czworo nastolatków oraz mama jednego z nich „ukarali” 14-latkę z Poznania. Dziewczynka przeszła piekło, tylko dlatego, że nie miała... 20 złotych! A tak zdziczała banda nastolatków pod wodzą Pauliny K. (39 l.) wyceniła straty spowodowane uszkodzeniem elektronicznego papierosa. Obok tego horroru, który wydarzył się w Poznaniu, nie można przejść obojętnie. W niedzielę (24 lipca) sprawcy usłyszeli zarzuty, za które mogą trafić do więzienia nawet na 15 lat i już czują, co ich czeka. Alan O. (17 l.) oraz Paulina K. (39 l.) zostali na trzy miesiące aresztowani. Troje zupełnie młodocianych oprawców – dwie dziewczynki (wśród nich córka Pauliny K.) i chłopiec w wieku 13-14 lat zostali umieszczeni w specjalnych ośrodkach. Nimi zajmie się sąd rodzinny. CZYTAJ: Paulina K. nakłoniła nastolatków do porwania i gwałtu. W przeszłości była bohaterką głośnego reportażu To dzikie bestie, które w piątkowe popołudnie (22 lipca) uprowadziły z poznańskiego osiedla dziewczynkę. Pastwili się nad 14-latką. Ogolili jej głowę i brwi, przypalali papierosami, bili, wreszcie zgwałcili i wszystko nagrali telefonem. W powody aż trudno uwierzyć. - To był rzekomy dług za elektronicznego papierosa, chodziło o 20 złotych. Córka podejrzanej domagała się zwrotu tych pieniędzy. Ponadto 39-latka stwierdziła, że chciała „ukarać” pokrzywdzoną, bo ta wcześniej miała ją wulgarnie nazwać – wyjawia prokurator Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Alan O., jeden ze sprawców, przyznał się do winy. - Jest mi przykro i chciałbym przeprosić ofiarę - powiedział śledczym. Paulina K. nie przyznaje się do zarzutów. Porwanie Tadzia to robota biologicznej matki syna Bożeny i Bruna
Zrealizowana w 1980 roku adaptacja "Lśnienia" jest chyba najbardziej kontrowersyjną z nich. Choć dziś oparta na autobiograficznych wątkach historia popadającego w szaleństwo pisarza uznawana jest za jeden z najwybitniejszych horrorów wszech czasów, w dniu premiery nie cieszyła się ona uznaniem krytyków, zdobywając kilka nominacji do
Lata 80. to specyficzny okres, który dał światu kilkanaście kultowych filmów, jak również tonę dziwnych tworów, którym bliżej do kina klasy B. Jak jednak możecie się domyśleć, niektóre horrory z kategorii „tak złe, że aż dobre” na przestrzeni lat zyskały status kultowych, a ich nieznajomość to strzał w stopę. Dlatego niniejsza lista skupia się na horrorach klasy B, których prawdopodobnie nie kojarzycie, a które warto zobaczyć. Każdy, kto chce zanurzyć się w perełki gatunku horrorowego, powinien umieścić te kultowe filmy na szczycie swojej listy. Dodalibyście jakieś tytuły? Aligator (reż. Lewis Teague, 1980)Produkcja z początku lat 80. skupia się na miejskiej legendzie, zgodnie z którą mały aligator przypadkiem spłukany w toalecie dorasta w nowojorskich kanałach, by stać się prawie czterometrowym zabójcą. By jednak dodać smaczku, tytułowy aligator, aby przeżyć, pożera ciała zwierząt, które wrzucane są do kanałów przez firmę produkującą leki. A ponieważ zwierzęce zwłoki przesiąknięte są sterydami, nie pozostaje to bez wpływu na aligatora. Szybko zaczynają ginąć miejscowe psy, jak i kilku pracowników kanalizacji (oczywiście). Twardy policjant łączy więc siły ze specjalistą od gadów, żeby powstrzymać aligatora przed wkroczeniem na ulicę miasta i zabiciem jego mieszkańców. Produkcja nie tylko nawiązuje do filmów klasy B z lat 50., ale jednocześnie stara się wypłynąć na fali sukcesu filmu Spielberga Szczęki. Warto zaznaczyć, iż scenariusz stworzył John Sayles, który fanom kina klasy B znany jest z takich produkcji jak Pirania czy Skowyt. Film ma swoje świetne momenty, zarówno te pełne napięcia, jak i akcenty humorystyczne pod postacią aktora Henry’ego Silvy, który wciela się w rolę pompatycznego łowcy polującego na aligatora. Plusem jest także wygląd gada, gdyż trzeba pamiętać, że lata 80. nie były zbyt łaskawe pod względem wyglądu dla zabójczych (reż. Eric Weston, 1981)Gdy mówi się o produkcji Evilspeak, dość często pada stwierdzenie, że jest to połączenie Zemsty frajerów z Carrie – i niestety dużo w tym racji. Główny bohater Stanley Coopersmith jest w szkole wojskowej, jednak jego prawdziwą pasją są komputery, przez co jest nieustannie dręczony przez kolegów. Pewnego dnia w starej szkolnej kaplicy odkrywa sekretną księgę okultystyczną, która daje mu dostęp do arkanów czarnej magii. Dzięki niej udaje mu się przywołać demoniczne duchy, które mają dokonać zemsty na jego oprawcach. Choć produkcja miała premierę w 1981 roku, to trzy lata później jego emisja została zakazana na terenie Wielkiej Brytanii. Jest to dość niezrozumiałe, biorąc pod uwagę, iż wiele innych filmów z epoki epatowało większym okrucieństwem i obrzydliwością. Jeżeli nastawieni jesteście na dziwne i surrealistyczne momenty, to ten film was nie zawiedzie. Na szczególną uwagę zasługuje scena z nawiedzonymi świnkami, ale to coś, co musicie zobaczyć na własne oczy. Produkcja ma także drugie dno – w latach 80. rozpoczęła się zbiorowa paranoja, iż komputery znajdujące się w niewłaściwych rękach mogą przyczynić się do końca świata. Jak widać, do dzisiaj nic takiego się nie stało. Jeżeli więc uwielbiacie makabryczne filmy zemsty, to jest to produkcja jak najbardziej dla Lift (reż. Dick Maas, 1983)Jeżeli macie zamiar obejrzeć film o morderczej windzie, to zamiast wybrać dzieło M. Night Shyamalana, koniecznie sprawdźcie ten świetny duński horror. Produkcja opowiada historię technika Felixa, który próbuje dowiedzieć się, jaka tajemnica kryje się za niecodziennymi zgonami w biurowcu. W tym celu łączy siły z dziennikarzem, by odkryć sedno sprawy, zanim biurowa winda zabierze kolejne życia. Trop prowadzi ich do przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją mikroczipów dla wojska. Jak już wspomniałam, jest to raczej zapomniany duński horror, który wyróżnia się makabrą, czarnym humorem oraz kilkoma scenami naprawdę chwytającymi za gardło. Jeśli myślicie, że film o morderczej windzie nie może straszyć, to jesteście w wielkim błędzie. Dodatkowo poza efektowym ucinaniem ludzkich głów twórcy podsycają ludzki strach poprzez takie sytuacje jak uwięzienie w windzie, które niekiedy prowadzi do ataków paniki, a osoby z klaustrofobią do stanu przerażenia. Ale jakby tego było mało, ofiarami morderczej windy nie padają wyłącznie silni członkowie społeczeństwa, lecz także – co zaskakujące – ci najbardziej bezbronni: dzieci, seniorzy oraz osoby niewidome. Koniecznie musicie zobaczyć ten film, a amerykańskiego remake’u unikajcie jak ognia. Seria horrorów, których bohaterem jest sadystyczny Jigsaw należy do najsłynniejszych dzieł gatunku. Skrajna przemoc, podstępne łamigłówki i okrutne zasadzki to znaki firmowe tej serii, a widzowie na długo zapamiętują sceny okrutnych tortur, którym psychopata podaje swoje ofiary: palenie żywcem, wsadzanie kończyn do kwasu, wyrywanie łańcucha z ciała, wycinanie sobie oka 1/5 Następny » Poznaj maniaKalnie subiektywny ranking najlepszych horrorów, które powstały w XXI wieku. Te filmy warto zobaczyć! Horrory nie są filmami dla wszystkich. Niektóre są wulgarnie prymitywne, inne starają się poza straszeniem przekazać także jaką ideę. Nie wystarczą tylko dobre efekty specjalne i tanie chwyty, by zadowolić widzów. Ważne jest też „coś” więcej. To „coś” dla każdego jest czymś innym. Uwaga: kolejność tytułów na naszej liście wyznacza nie ocena, a chronologia, dlatego zaczynamy od produkcji, które pojawiły się w 2021 roku. Warto pamiętać, że w tym zestawieniu bierzemy pod uwagę tylko pozycje, które powstały po 2000 roku, dlatego brak „Lśnienia” czy „Wywiadu z wampirem”. Candyman (2021) Candyman Nowa wersja słynnego „Candymana”, w której tym razem palce maczał sam Jordan Peele (scenariusz), a główną rolę gra Yahya Abdul-Mateen II, czyli nowy Morfeusz z nadchodzącego „Matriksa 4”. Makabryczne historie o upiorze, którego można przywołać, patrząc w lustro i wypowiadając pięciokrotnie jego imię, nadal nie pozwalają mieszkańcom dzielnicy Cabrini-Green w Chicago spać spokojnie. Choć od ostatnich przerażających wydarzeń upłynęło wiele lat, a dzielnica zmieniła się nie do poznania, wśród mieszkańców starych blokowisk żywa jest pamięć o krwiożerczej zmorze. Ponurą tajemnicę Candymana pragnie odkryć również fotograf Anthony, który właśnie zamieszkał w okolicy ze swoją dziewczyną Brianną. Ostatniej nocy w Soho (2021) Ostatniej nocy w Soho „Ostatniej nocy w Soho” to nowy horror Edgara Wrighta z Thomasin McKenzie i Anyą Taylor-Joy w rolach głównych. W obsadzie znalazło się także kilka uznanych nazwisk, Matt Smith. Eloise przyjeżdża to Londynu i marzy o karierze projektantki mody. Dziewczyna ma jednak obsesję na punkcie przeszłości. Tęskni za minionym wiekiem i jest zdesperowana, by doświadczyć Londynu lat 60. W tajemniczych okolicznościach spotyka olśniewającą piosenkarkę – Sandy. Niestety, Londyn lat 60. nie jest tym, czym się wydaje. I w pewnym momencie Elosie zaczyna czuć, że czas się rozpada. Ciche miejsce 2 (2021) Ciche miejsce 2 „Ciche miejsce” to świetny horror Johna Krasinskiego z 2018 roku, który miał dramatyczny finał. Teraz, po długim oczekiwaniu, w końcu możemy obejrzeć sequel – nieco inny, ale wciąż na wysokim poziomie. W następstwie dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce w domu Abbottów, rodzina musi stawić czoła temu, co dzieje się poza domem – temu, jak wygląda teraz świat. Wie, że kluczem do przetrwania jest cisza. Idąc w nieznane, Abbottowie szybko przekonają się, że tajemnicze stworzenia, które do ataku prowokuje dźwięk to nie jedyne zagrożenie. Nie słuchaj ich (2020) Nie słuchaj ich „Nie słuchaj ich” to hiszpański horror, która może przypaść do gustu osobom poszukującym nieco alternatywy w kinie, nawet horrorach. Daniel, Sara i ich 9-letni syn Eric przyjeżdżają do domu, w którym zamierzają rozpocząć nowe życie, nie wiedząc, że ta nieruchomość zawsze była znana w okolicy jako „dom głosów”. Eric jako pierwszy zauważył, że za każdymi drzwiami kryją się dziwne dźwięki i wyczuwa się głosy, które wydają się próbować porozumieć się z rodziną. To, co obwiniają jako wymysł wyobraźni Erica, szybko staje się nawiedzoną rzeczywistością również dla jego rodziców. Sputnik (2020) Sputnik „Sputnik” to znakomity rosyjski horror science-fiction, nawiązujący do klasyków w stylu „Stalkera”. Nie ma tu słynnych aktorów, ale jest dobry scenariusz i niesamowity klimat. Warto obejrzeć, bo trzyma w napięciu do końca. „Sputnik” to daleki kuzyn „Obcego” i „Life”. Fabuła jest enigmatyczna, a jej zakamarki warto zwiedzać wraz z bohaterami. Młody lekarz zostaje wezwany do bazy wojskowej, gdzie ma przebadać i ocenić stan kosmonauty, który powrócił z misji w dość niecodziennych okolicznościach. Okazuje się, że żyje w nim niebezpieczny i zabójczy organizm. 1/5 Następny »
Prawdopodobnie najstraszniejsza gra w dziejach to klasyczny japoński survival horror, którego akcja rozgrywa się w nawiedzonym miasteczku. „Silent Hill 2” wyznaczył standardy, nie tylko w kreowaniu przerażających bestii oraz budowaniu klimatu, ale także w prowadzeniu opowieści, które do dziś jest bardzo trudno osiągnąć. Kultowa
Który horror jest najstraszniejszy? Prezentujemy zestawienie najbardziej przerażających filmów grozy w historii kina. Każdy lubi się czasami bać. Z tego powodu straszne historie towarzyszą ludzkości od niepamiętnych czasów. Horrory mogą pełnić różne funkcje - nieść za sobą jakieś przesłanie, pomagają ludziom zmierzyć się z traumami, pozwalają przeżyć skrajne doznania, których brakuje w codziennym życiu i przede wszystkim straszyć. My skupimy się na tej ostatniej cesze kina grozy. W tym celu chce przedstawić wam najstraszniejsze horrory w historii kina. Zobacz też: Top 10 najbardziej obrzydliwych horrorów świata TOP 10: Najstraszniejsze horrory wszech czasów 10. „The Ring: Krąg” (1998) Jeden z najsłynniejszych i przy okazji najstraszniejszych azjatyckich horrorów świata. Główną bohaterką filmu Hideo Nakaty jest Reiko, która postanawia rozwiązać tajemnicę pewnej kasety VHS. Podobno ten, który obejrzy nagranie, wkrótce umrze. Nie ma tu rozlewu krwi, flaków i obrzydliwych potworów. Jest za to historia ducha i bardzo przytłaczająca atmosfera. Mamy nadzieję, że podczas seansu nikomu ni stanęło serce ze strachu. 9. „Noc żywych trupów” (1968) Ten słynny film George'a Romero zmienił postrzeganie zombie i filmy na temat żywych trupów. Głównymi bohaterami są osoby, które stają się ofiarami ataku nieumarłych. Muszą zabarykadować się w domu, by przetrwać oblężenie zombie. „Noc żywych trupów” w niesamowity sposób ukazuje odwieczną obawę człowieka przed wypaczoną wizją zmartwychwstania i wznosi na nowy poziom walkę o przetrwanie. 8. „Omen” (1976) W produkcji Richarda Donnera poznajemy dyplomatę Roberta Thorna. Mężczyzna w tajemnicy przed żoną adoptuje chłopca, który zastępuje ich biologiczne dziecko. Z czasem okazuje się, że Damien wcale nie jest zwyczajnym kilkulatkiem. Posiada nadprzyrodzone moce o piekielnym pochodzeniu. Horror opiera się na biblijnej obawie przyjścia na świat antychrysta. Przy okazji postacią, która wzbudza u widza strach, jest na pozór uroczy chłopiec. 7. „Cannibal Holocaust” (1980) Nie tylko jeden z najstraszniejszych, ale przy okazji jeden z najbrutalniejszych i najbardziej kontrowersyjnych horrorów w historii, opowiada o ekspedycji poszukujących filmowców, którzy udali się do amazońskiej dżungli. Na miejscu znajdują jedynie niezwykle brutalne nagranie. Film Ruggero Deodato zawiera bardzo wiele scen niezwykle przerażającej przemocy. Pierwsze skrzypce gra tu przede wszystkim przerażające ludzkie okrucieństwo i realizm. 6. „Obcy: Ósmy pasażer Nostromo” (1979) W słynnej produkcji Ridleya Scotta głównymi bohaterami są członkowie załogi statku kosmicznego Nostromo. Po odebraniu dziwnego sygnału lądują na planetoidzie, z której pochodzi komunikat. Astronauci na własnej skórze przekonują się, że podążanie za sygnałem było ogromnym błędem, w wyniku którego sprowadzili na swój statek morderczą formę życia. W tym horrorze science fiction jest naprawdę wiele przerażających elementów: atmosfera zaszczucia, obrzydliwe stwory z kosmosu i brutalne sceny śmierci załogi Nostromo z łap ksenomorfa. Nic dziwnego, że pierwsza część serii przeszła do „Halloween” (1978) Ten film to jeden z fundamentów slasherów, który wprowadził do popkultury ikonicznego seryjnego mordercę. W „Halloween” poznajemy Michaela Myersa - psychopatę, który ucieka z ośrodka dla psychicznie chorych, by zabijać za pomocą ostrego noża. Na jego drodze staje Laurie Strode, która stara się pokonać mężczyznę. John Carpenter w umiejętny sposób pokazał tajemniczego zamaskowanego przestępcę, który ściga swoje ofiary, a następnie zabija je na wiele wymyślnych sposobów. 4. „Coś” (1982) Dziwnym trafem obok siebie znalazły się dwa filmy tego samego reżysera. Starszy o kilka lat od „Halloween” horror „Coś” opowiada o odciętej od świata stacji badawczej, której naukowcy odkrywają pozostałość po kosmicznej katastrofie. Wkrótce kolejni badacze padają ofiarą pozaziemskiego stwora. Oprócz atmosfery grozy widz może się raczyć niesamowitymi jak na lata 80. efektami specjalnymi, które przeszły do historii gatunku. 3. „Lśnienie” (1980) Arcydzieło Stanelya Kubricka z Jackiem Nicholsonem w roli głównej zdecydowanie zasługuje na 3. miejsce naszego zestawienia. Historia została oparta na prozie Stephena Kinga pod tym samym tytułem. Reżyser zmienił jednak fabułę, co nie spodobało się pisarzowi, krytykom i niektórym widzom. „Lśnienie” przeszło jednak próbę czasu i przeraża do dziś. Główny bohater postanawia zamieszkać wraz z rodziną w oddalonym od cywilizacji hotelu Panorama. Początkowy raj, szybko zamienia się w piekło. Kubrick niesamowicie pokazał rozwój szaleństwa i chociaż film rozkręca się powoli i nie zbyt wielu (poza finałem) mocnych momentów, „Lśnienie” potrafi napędzić niezłego „Egzorcysta” (1973) Podobnie jak „Noc żywych trupów”, „Egzorcysta” był kamieniem milowym w kinie grozy. Film Williama Friedkina wprowadził na zupełnie nowy poziom produkcje o opętaniu przez złego ducha. Główną bohaterkę nawiedza piekielny demon i tylko wyszkolony w walce z siłami ciemności ksiądz może jej pomóc. Horror naprawdę przerażał widzów w latach 70. i chociaż od premiery minęło już kilka dekad, nadal wywołuje strach. „Egzorcysta” idealnie łączy mroczny klimat ze spektakularnymi efektami specjalnymi. 1. „Teksańska masakra piłą mechaniczną” (1974) Tobe Hooper może pochwalić się jednym z najstraszniejszych horrorów na świecie. Być może wynika to z faktu, że „Teksańska masakra piłą mechaniczną” została zainspirowana prawdziwą historią. Grupa młodych ludzi udaje się na wakacje w rodzinne strony jednego z jej członków. Na miejscu zastają prawdziwe piekło, z którego nie wszystkim uda się ujść z życiem. Horror Hoopera ma wszystko, co wywołuje przerażenie: niepokojący klimat, strasznych antagonistów, hektolitry krwi, ucięte kończyny, kanibalizm, piłę łańcuchową i głównego przeciwnika w masce z ludzkiej skóry. Czy może być coś bardziej strasznego?!Jeśli to dla Was za mało koniecznie zerknijcie na zestawianie najstraszniejszych openingów w historii horroru. Natomiast ci, którzy zastanawiają się, które horrory zostały oparte na prawdziwych wydarzeniach, z pewnością sprawdzą nasz tekst na ten temat. Justyna Kierzkowska Redaktor antyradia
Wybierz najgorsze sceny śmierci z American Horror Story! ImmortanJoy 7 miesięcy temu. 5. Nagraj na 6971 Obserwuj autora Dodaj do ulubionych . 0. Udostępnij. 0
Horrory, czyli "kiedyś to było" Horror towarzyszy nam praktycznie od początku kinematografii, pierwsze krótkometrażowe historie z dreszczykiem kręcił już Georgesa Méliès, za debiut gatunkowy uznano jego „Rezydencję diabła” (możecie go obejrzeć pod akapitem). Co ciekawe, pomimo że film pochodzi z 1896 r. praktycznie cały został zrealizowany przy pomocy efektów specjalnych, no, właściwie to efektu, konkretnie stopklatki. Wraz z profesjonalizacją produkcji szybko pojawiły się pierwsze adaptacje książkowej klasyki, takie jak na przykład „Doktor Jekyll i pan Hyde”. Lata 20-te przyniosły światu pierwsze gatunkowe arcydzieła, mowa oczywiście o niemieckim ekspresjoniźmie z ikonicznym „Nosferatu: symfonia grozy” na czele. Dekadę później w Stanach sławę zdobyli Béla Lugosi, rolą Draculi oraz Boris Karloff grający potwora Frankensteina. Wywołało to pierwszą wielką modę na ten gatunek, niestety większość filmów, które wtedy powstawały była kiepskimi imitacjami hitów produkowanych przez wytwórnię Universal. Produkcja horrorów wyhamowała w czasie i tuż po II Wojnie Światowej, ludzie doświadczyli w tym czasie tylu strasznych rzeczy w prawdziwych życiu, że dodatkowa stymulacja chyba przestała im być na taką skalę potrzebna. Sytuację odwróciło powstanie fenomenu pod nazwą horrory z wytwórni Hammer, którego aktorskim symbolem stał się Darcula w wykonaniu Christophera Lee. Czerpiąc jeszcze z trochę teatralnej stylistyki znanej z filmów z Lugosim, producenci dołożyli do nich znacznie więcej krwi, atrakcyjnych kobiet i... niestety najczęściej bardzo niedopracowane scenariusze. Nie mniej, na pewien czas widzowie „kupili” ten powrót horroru i masowo chodzili na te filmy do kina. Znacznie większa krwistość horrorów z lat 50-tych zrobiła podłoże pod powstania jego podgatunku nazywanego gore. Bryzgająca we wszystkich kierunkach krew, rozszarpywane członki, dosłowność pokazywanych scen miały wywołać u widza uczucie obrzydzenia, odrazy i... satysfakcji. Za pierwszego przedstawiciela tej grupy filmów uznaje się „Krwawą ucztę” H. G. Lewisa. Gore zdobyło grono wiernych fanów, ale jednocześnie dla większości widzów w tamtym czasie okazało się „za bardzo, za daleko”. Na większe uznanie zapracowali dopiero tacy twórcy jak G. Romero ze swoją „Nocą żywych trupów” czy Tobe Hooper z „Teksańską masakrą piłą mechaniczną”, którzy w nieoczywisty sposób włączyli w swoje filmy komentarz do ówczesnej sytuacji społecznej. Widzowie zresztą też zaczęli się zmieniać, dosłowna przemoc była wtedy już obecna nie tylko w filmach tego gatunku. Jednocześnie przez cały ten okres różne elementy stylistyki czy zagrywek fabularnych charakterystyczne dla horrorów przenikały do innych gatunków filmowych. Korzystali z nich chętnie tacy twórcy jak choćby Hitchcock, Polański czy Stanley Kubrick. Ten trend miał się w przyszłości jeszcze się rozwinąć, przynosząc nam choćby takie dzieła jak seria „Obcy”, łącząca w kolejnych częściach elementy różnych podgatunków horroru z kinem science-fiction. Od przełomu lat 70 i 80-tych zeszłego wieku horrory stały się wszechobecne, ilość produkcji typu „Halloween”, „Piątek trzynastego” czy „Koszmar z ulicy Wiązów” można liczyć w dziesiątkach. Elementy charakterystyczne dla tego gatunku stały się powszechne w kinie science-fiction (np. „Coś” Carpentera, wspomniana seria „Alien”), pojawiły się genialne eksperymenty, jak ewoluująca z horroru z elementami czarnego humoru do horroru komediowego seria „Martwe zło” / „Armia ciemności”. Niestety procentowo ilość tandetnych produkcji zaczęła mocno dominować i tak pozostało już do dziś. W okolicach roku 2000 osobnym zjawiskiem (i swego rodzaju gwarancją jakości) stały się horrory japońskie, często i zaskakująco dobrze adaptowane przez Hollywood. „Krąg”, „Dark Water” czy „Klątwa”, niezależnie od wersji, odcisnęły swoje piętno na historii gatunku. Mniej interesujące (przynajmniej z mojej perspektywy) są amerykańskie franczyzy typu „Krzyk”, „Piła”, „Oszukać przeznaczenie” czy produkowane seriami filmy w stylu "Wzgórza mają oczy”, „Wrong turn”. Eksploatowane do granic możliowści wyglądają, jakby ktoś cały czas korzystał ze scenariusza pierwszego filmu z serii i zmieniał tylko bohaterów i lokacje. Najbardzie wartościowe filmy tego gatunku nie pojawiało się na fali jakiejś mody. Najczęściej był to efekt pracy zdolnego reżysera ze świetnym materiałem literackim. „Dziecko Rosmary” (Polański - Levin), „Lśnienie” (Kubrick - King), „Wywiad z wampirem” (Jordan - Rice), „Dracula” (Copolla - Shelley), „9 wrota” (Polański - Perez-Reverte). Drugą grupą wyróżniających się utworów, są filmy, które w poważny sposób podeszły do tematu demonologii. Nie da się nie zacząć od genialnego "Egzorcysty” Friedkina, ale bardzo dobre są też „Rytuał” Håfströma, „Inni” Amenábara. To w tej grupie znajduje się film, który uważam za najlepszy horror w historii. „Egzorcyzmy Emili Rose” Scotta Derricksona to chyba jedyny film, który zdołał wywołać u mnie dłuższy dyskomfort psychiczny, do tego stopnia, że do dziś nie obejrzałem go drugi raz, pomimo mojego ateizmu połączonego z zainteresowaniem tematami demononologią od strony kulturoznawczo-historycznej. Ostatnią grupą „straszydeł”, którą bym wyróżnił jako ponadprzeciętne to horrory zagłębiające się pod pretekstem różnych nadprzyrodzonych czy apokaliptycznych wydarzeń w meandra ludzkiej psychiki. Przykładami tego typu produkcji będą na przykład moje ulubione seriale, „Dom grozy” oraz „Walking Dead”. Czy obecne horrory wciąż straszą? Takie pytanie dość często można spotkać w dyskusjach dotyczących tego gatunku i nie jest łatwo na nie odpowiedzieć. Widz tego typu filmów bardzo się zmienił, widział już praktycznie wszystko, nie ma takiej kończyny i metody jej obcięcia, której gdzieś już nie pokazano. Nie ma takiego triku filmowego, którego już kilka razy byśmy nie widzieli, nie ma też chyba tematyki, której horror nie zaadaptowałby na swoje potrzeby. A jednak, perełki w tym gatunku cały czas się trafiają. Horrory to coś więcej niż akcja, która toczy się w nocy Co decyduje o tym, że dany film wybija się ponad przeciętność? Kluczowe wydaje się tutaj wyczucie reżysera, jak zbudować klimat grozy, często zresztą nie pokazując niczego strasznego w kadrze. Dobrym przykładem są tu filmy wspomnianego Derricsona („Sinister”) czy Jamesa Wana („Obecność”). Na uniknięcie wrażenia kliszy pozwala też połączenie horroru z innym gatunkiem, takie jak westernowy „Bone Tomahawk” czy wojenna „Dolina cieni”. Świetnie sprawdziło się też umiejscowienie akcji „Midsommar” na sielskiej wsi i skąpanie jej w świetle słońca. Nieustająco działa też urok horroru kostiumowego, jak choćby we wspomnianym „Domie grozy” czy „Kobiecie w czerni” z Harrym Potterem w roli głównej ;). Ciekawy klimat znajdziemy też w surowej i kameralnej „Czarownicy. Bajce ludowej z Nowej Anglii”. Ogólnie jednak zdecydowana większość dzisiejszych produkcji straciła zdolność wywoływania „horrorowych” emocji. Wszystkie dzisiejsze slashery i gore, może poza paroma kameralnymi produkcjami i kinem azjatyckim, to po prostu festiwal scenarzystów-rzeźników produkujących coraz bardziej krwawe, ale głupie i nudne filmy. Horror dziś, przez swoją powszechność, stał się gatunkiem trudnym tak dla ambitnego scenarzysty, jak i jeszcze bardziej dla reżysera. Niesetety, gatunek jest pop-kulturową kurą znoszącą złote jaja, więc producenci eksploatują go podobnie jak w latach 30-tych. Kiedy zacząłem pisać ten artykuł, wydawało mi się, że będzie to jego najłatwiejsza część. Tymczasem po krótkiej analizie wychodzi mi, że zawsze jakiegoś tytułu będzie mi żal, albo będę musiał zrobić listę Top 100 :). Jaki okres przyjąć? Szczególnie dziś, w czasach pandemii, gdy mamy możliwość nadrabiać zaległości, a serwisy VOD poszerzają swoje portfolia, aż prosi się, żeby polecić tu produkcje niekoniecznie najnowsze. Po namyśle zdecydowałem się ocenić okres od 2010 r. i wyróżnić 5 tytułów. Znakiem czasów jest to, że większość z nich to seriale, co jednocześnie powoduje, że ewentualne obejrzenie rzeczy z tej listy to zadanie na miesiące. Pierwszym wyróżnionym będzie serial „Dom grozy”. Fantastycznie nakręcony, jeszcze lepiej zagrany, z błyskotliwie splątanymi klasycznymi dla tego gatunku postaciami, wciąga nas w gęstą atmosferę wiktoriańskiego Londynu. Doskonała Eva Green, najlepszy w historii potwór Frankensteina, ikoniczny Dorian Grey i wielu innych świetnie napisanych bohaterów tworzą klimat, którego nie da się zapomnieć. Efekt psuje trochę zakończenie, wyglądające tak, jakby pod koniec kręcenia trzeciego sezonu ktoś postanowił, że czwarty kasują i nagle trzeba pozamykać wszystkie wątki. Na szczęście nie jest to spadek tak katastrofalny, jak w „Grze o Tron”. Drugie miejsce daje kolejnemu serialowi, zrobionemu w kompletnie innym stylu i klimacie, czyli o „The Walking Dead”. Serial, w którym po początkowym otrząśnięciu się i oswojeniu z zombie dowiadujemy się, że za większość przerażających sytuacji odpowiedzialni są ludzie. Serial, w którym boimy się nie tylko o naszych bohaterów, ale także o to, jaką drogę wybiorą. Poza tym to chyba jednyna na rynku produkcja, w której cały czas utrzymano zasadę, że każdy może zginąć. To nie jest to łatwe, stawiana często jak wzór tego podejścia „Gra o Tron” wymiękła w tej kwestii gdzieś w okolicy 5 sezonu... Serial ma obecnie 10 sezonów i tylko w jednym, ósmym zaliczył wpadkę jakościową. Trzecie miejsce na mojej subiektywnej liście trafi do komediowego horroru gore pt. „Ash kontra Martwe Zło”. Jest to serial będący kontynuacją przygód bohatera z serii „Martwe zło” / „Armia ciemności”, w którym bohater walczy ze złem uwolnionym w wyniku nieopatrznego odczytania zaklęcia z „Księgi umarłych”. Tak, jest tam wszystko to, co wcześniej skrytykowałem pisząc o slasherach, makabra na całego, flaki, obcinanie kończyn, ale... wszystko skąpane jest w oparach tak ogromnej dawki inteligentnego absurdu, że po prostu nie da się tego nie pokochać... Czwarte miejsce to „Pozwól mi wejść”, remake norweskiego horroru o przyjaźni pomiędzy chłopcem z problemami a małą wampirzycą, dziejący się w normalnym, dzisiejszym świecie. Znów film, który stawia na klimat, inteligencję widza i zabawę naszymi uczuciami dotyczącymi dzieci. Ostatnie miejsce w tym zestawieniu przyznam Jamesowi Wanowi, za jego „Obecność”. Jakość z jaką polepiono tu sztampowe motywy z przeciętnych amerykańskich horrorów, pokazuje ile znaczy talent do budowania klimatu. Widziałem sporo tytułów warsztatowo bardzo poprawnie zbudowanych, które jednak nie miały takiej siły oddziaływania. Nie uważam Wana za geniusza reżyserii czy kandydata do stworzenia w przyszłości jakiegoś arcydzieła, ale wydaje się, że w ramach tego gatunku będzie jeszcze długie lata jednym z najważniejszych nazwisk. W tym miejscu chciałbym też jeden film zhejtować. Tytułem okrzyczanym jak jedna z najlepszych produkcji ostatnich lata, było „Ciche miejsce” Johna Krasinskiego. Nie potrafię zrozumieć fenomenu tego filmu, poza świetnym pomysłem początkowym, wszystko jest tam rozwiązane w sposób urągający logice. Bohaterowie są idiotami, zło jest totalnie niezbalansowane (raz jest wszechmocne, a na końcu okazuje się banalne do zabicia), wykreowany świat nie ma za grosz wiarygodności. Szczerze odradzam. Jak widzicie na mojej liście nie znajdziecie znanych produkcyjniaków w stylu kolejnych „Pił”, „Zakonnic” i innych tego typu sztampowych produkcji. Nie ma też filmowych dzieł przez duże D, w stylu „Egzorcysty” czy „Egzorcyzmów Emilii Rose”, nie widzę wśród filmów z ostatnich lat, czegoś choć zbliżonego poziomem do wymienionych. Jedynie polecone przeze mnie seriale są klasą samą w sobie. Patrząc na zapowiedzi na najbliższy czas i biorąc pod uwagę to, że Covid-19 mocno spowolnił produkcję filmową, nie wydaje mi się, żeby jakikolwiek film w najbliższym czasie zdołał to zmienić. Z wszystkich trailerów jakie ostatnio widziałem, intrygująco zapowiada się tylko marvelowski „Morbius”, ale do końca nie wiadomo ile w nim będzie horroru, a ile kina superbohaterskiego. Czemu Polacy nie kręcą horrorów? W zasadzie to od czasu do czasu kręcą. Problem w tym, że najczęściej po ich obejrzeniu widzowie woleliby, żeby ich jednak nie kręcono. O ile stare produkcje Marka Piestraka mają swój specyficzny urok, nowsze filmy wypadają najczęściej żałośnie. Połączenie klisz z amerykańskiego kina, z naszym przaśnym podwórkiem i kiepskimi dialogami powoduje, że widz nie jest w stanie uwierzyć w opowiadaną historię, polubić bohaterów czy zacząć przejmować się ich losem. Żeby jednak nie było samego narzekania, wyróżnię na tym polu dwie produkcje. Najlepszym polskim horrorem, do dziś trzymającym poziom jest film Jerzego Kawalerowicza „Matka Joanna od Aniołów”. Surowy, osadzony w głębokim średniowieczu ma świetny klimat i wypada bardzo dobrze na tle zachodniej konkurencji. Nie przypadkowo Scorsese uznał ten film za jedno z arcydzieł kinematografii. Z produkcji najnowszych niesamowity, straszno-groteskowy klimat oferuje nam musical z elementami horroru „Córki dancingu”. Zdaję sobie sprawę, że to produkcja, która odrzuci bardzo wiele osób, ale ja się na niej bawiłem przednie. Zupełnie natomiast nie rozumiem zachwytów nad „Demonem” Marcina Wrony, który chcąc wypowiedzieć się jednocześnie na poważny temat, zagubił gdzieś przejrzystość narracji i nie zdołał wytworzyć nastroju grozy. Jeśli chodzi o inne polskie produkcje, to nic nie przebije kuriozalnego slashera pt. „W lesie dziś nie zaśnie nikt”, który jest podręcznikowym przykładem jak: - nie należy używać klisz - nie wzbogacać kina klasy B o lokalne „smaczki” klasy C. - nie wrzucać głupkowato różnych wątków tylko po to, aby wywołać skandal Cóż, na porządny, nowoczesny polski horror przyjdzie nam chyba jeszcze poczekać (wspomniane „Córki...” to jednak film z głębokiego pogranicza tego gatunku). Podsumowując, horror jako gatunek stał się obecnie dojną krową dla producentów, przez co produkuje się dużo miernoty w ilościach hurtowych. Jeśli ktoś jest bezkrytycznym fanem gatunku, ma w czym wybierać, jeśli ktoś jest fanem dobrego i oryginalnego kina... także, ale musi szukać filmów albo bardzo klasycznych i nawiązujących do literackich wzorców, albo z pogranicza tego gatunku. Dobrze można się bawić na pastiszach, takich jak serial z Ashem czy filmy „Wysyp żywych trupów”, „Tucker and Dale vs. Evil” czy „Co robimy w ukryciu”. Natomiast gore i slashery kręcą się od dłuższego czasu w kółko, wywołując najczęściej uczucie zażenowania zamiast przerażenia. . 361 47 80 144 663 490 147 360

najgorsze sceny z horrorów